niedziela, 27 maja 2012

PROLOG.

   Stojąc na stacji merta zapatrzona w telefon, poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Nerwowo się odwróciłam. Nikogo za mną nie było. Westchnęłam głęboko tłumacząc sobie moje zachowanie przemęczeniem. Pracując w jednej z najlepiej porsperujących film w Nowym Jorku nie można być gorszym, nie można ulegać zmęczeniu, presji. Nie lubię mojej pracy, ale chyba tylko do tego się nadaję.
   Wsiadłam do pociągu poprawiając opadającą z ramienia torebkę. Usiadłam wygodnie na miejscu obok wyjścia. Rozejrzałam się dookoła uspokajając zdenerwowane myśli. Czułam strach, miałam przeczucie czegoś złego. Czułam kogoś ze złymi zamiarami. W powietrzu wisiała nienawiść. W wagonie nie było prawie nikogo, co mnie nie dziwiło zwracając uwagę na późną godzinę. Po lewej babcia z dziadkiem, siedzieli wtuleni w siebie, wyglądali uroczo. Po prawej stronie młody chłopak wystukujący rytm muzyki płynącej z jego słuchawek. Uspokiłabym się, gdyby nie fakt, że uczucie coraz bardziej się nasilało. Zaczęłam się denerwować. Czułam na sobie czyjś wzrok. Nie było to przyjemne, ten wzrok mnie pożerał, czułam jakby zachłannie zrywał ze mnie każdą część garderoby. Miałam złe przeczucie. Zerwałam się z siedzenia, a za drzwiami do następnego wagonu, zobaczyłam bladą twarz mężczyzny. Wysiadłam szybko, gdy tylko pociąg się zatrzymał.
Zadzwonił telefon. Wyjęłam go z torebki. Imię mojego narzeczonego, John. Odebrałam.
- Kiedy będziesz w domu ? - spytał lekko zachrypnięty, męski głos.
- Trochę później, musiałam wysiąść dwie stacje wcześniej. Nie czekaj na mnie - dodałam rozłączając się.
   Moje relacje z John'em były bardzo naciągane. Nie kochałam go, nigdy i pewnie nigdy bym nie pokochała. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie z nim jestem. Może dlatego, że on mnie kocha, mogę czuć się kochaną, ale nie kochać. Bolesne uczucie dla osoby, która nie jest kochana, nie raz widzę w oczach John'a błagalną prośbę o odrobinę miłości, której nie jestem w stanie mu ofiarować. Nie potrafię kochać. Ale wiem, że to uczucie kiedyś we mnie było, zniknęło jednak i czasami mam wrażenie, że bezpowrotnie. Boli mnie, gdy patrzę na niego. Chciałabym mu dać, to czego pragnie. Staram się. John jest wspaniałym człowiekiem, wrażliwy, czuły, męski, inteligenty, przystojny. Czego mogę chcieć więcej ? Zadaję sobie to pytanie od bardzo dawna, a odpowiedzi brak.
    Kroczyłam środkiem pustego dworca zapatrzona w wyświetlacz telefonu. Wpadłam na kogoś.
Podnisołam głowę do góry. Przede mną stał wysoki, przystojny brunet. Zapatrzony w zegar na środku dworca, zdawał się podążać swoimi zielonymi tęczówkami za wskazówką sekundnika.
- Przepraszam, to niechcący - wydukałam będąc jeszcze w szoku.
    Odwrócił się w moją stronę. Był blady, bardzo blady, nieludzko blady. Podobnie jak mężczyzna z za drzwi do następnego wagonu, ale to nie był on.
    Zbliżył się do mnie, czułam jego oddech na mojej szyi, ale nie byłam w stanie nawet drgnąć, głos w gardle mi się łamał, nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jego zapach podrażniał moje nozdrza, jednak był przyjemny. Poczułam coś co znam, coś czego brakowało mi w John'ie.
- Jesteś w niebezpieczeństwie, musisz stąd uciekać, jak najszybciej. Nie dam rady cię chronić przed wszystkimi, wracaj do rodzinnego miasta - szepnął mi na ucho wręczając do trzęsącej się dłoni karteczkę.
    Jego męski, stanowczy ton mieszał się z dźwiękiem mojego wewnętrznego krzyku. Znałam tego mężczyznę, ale nie widziałam skąd. Odwrócił się wkraczając w tłum ludzi biegnących na ostatni pociąg dzisiejszej nocy.
    Moje  serce waliło jak młot. Niestarannie obijało się to o żebra, to o płuca łapiące łapczywie każdą cząsteczkę powietrza.
- Patrick ? - krzyknęłam mimowiolnie za odchodzącym brunetem.
    Odwrócił się, lekko się uśmiechając próbował przełamać surowy wyraz twarzy.
Zniknął w tłumie schodzącym na stacje. Chciałam biec. Dowiedzieć się czegoś. Nogi jednak odmówiły posłuszeństwa.
- Patrick ? Kim jesteś, Partick ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz